BiteInto Americas

Nowa Germania. Sen antysemity

Paragwaj miał być ich ziemią obiecaną. Blondwłosą i niebieskooką. Utopia spłynęła jednak w strugach tropikalnych deszczów.

Paragwaj miał być ich ziemią obiecaną. Blondwłosą i niebieskooką. Utopia spłynęła jednak w strugach tropikalnych deszczów.

Elżbieta spakowała do twardej walizki gorset, wachlarz i inne drobiazgi. Mąż Bernard wziął ją pod rękę. Razem z czternastoma innymi rodzinami wsiedli na statek. Kierunek – Paragwaj. Tam mieli stworzyć nowy wspaniały świat. Aryjski.

Był rok 1886. Bernard Forster, nauczyciel w liceum i obsesyjny antysemita, razem z żoną Elżbietą Nietzsche, siostrą wielkiego filozofa, chcieli założyć nowe czyste Niemcy. Kolonia Nueva Germania powstała pośrodku zielonego lasu na gliniastej ziemi nieopodal rzeki Aguaray – Guazu. Niemcy nie radzili sobie jednak w nowym klimacie – ani z pracą na roli, ani z życiem. Wielu zmarło od tropikalnych chorób. Niektórzy wrócili. Zrozpaczony Bernard opuścił niezrealizowaną utopię. Trzy lata po przyjeździe w hotelu w San Bernardio połknął strychninę z morfiną. Elżbieta wróciła do kraju.

dziewczynka

Jej zdjęcie wisi w hoteliku Germania. Czarna suknia i koronkowy welon. – Podarował mi je burmistrz – mówi z dumą Mercedes, właścicielka. Podobnie jak większość mieszkańców Nowej Germanii nie orientuje się zbyt dobrze w historii rodzinnej miejscowości. Jesteśmy trzy godziny drogi przez bagna i łąki od Asuncion, stolicy kraju. Wokół zielono, bardzo zielono. I mokro. Rankiem z nieba spadły hektolitry deszczu, który nie zdążył wsiąknąć w czerwoną ziemię. Z powodzeniem i bezpowrotnie wsiąkają w nią za to damskie japonki. Archeolodzy znajdą je kiedyś przed domem Elwiry, po mężu Kurchenmeister.

P1070549

– Dopiero kilka lat temu dowiedziałam się, że mieszkałam w domu Forsterów. Tato kupił go od poprzedniego właściciela, który urządził w nim hotel – opowiada wdowa. Siedzimy bez świateł. Zdjęcia wąsatego teścia i ulizanej teściowej w czerni i bieli oglądamy przy świeczce, bo ulewa zabrała prąd i wodę z kranu. – Dom miał pięć pokoi, był przestronny. Przed nim rosła palma i bananowce. Prowadziliśmy sklep – wspomina.

P1070558

Elwira dla męża nauczyła się gotować duszone mięso, niemiecki tort i kiełbaski. A także tańczyć walca. Jednak dziś z niemieckich zwyczajów w wiosce niewiele zostało. Nazwy ulic, flagi wymalowane na słupach elektrycznych. Najlepiej zachował się język. Wielu z naszych rozmówców łamie hiszpański, a po niemiecku mówi płynnie, choć używa staromodnych słów.

P1070538

– Hat viel geregnet heute – stwierdza Arturo. Siedzimy przed sklepem jego syna i synowej. Despensa Rosie. Arturo jest szczupły, wysoki i blady. Ma szare oczy. Co niedzielę prowadzi w lokalnym radio na 106.5 FM Niemiecką Godzinę. Puszcza szlagiery sprzed przynajmniej piętnastu, a nawet trzydziestu lat. – Babunie i dziadunie lubią mnie słuchać – śmieje się. O antysemickich korzeniach swojej miejscowości nie wie nic. W odpowiedzi na pytanie słyszymy:

– A kto to jest Żyd?

x Close

Like Us On Facebook